I nadszedł ten czas 11 dni po terminie zaczęły się skurcze. Tak na prawdę trwały od 2 tygodni, ale nie sądziłam że to właśnie są skurcze przepowiadające. Dziesiątego dnia po terminie stwierdziłam "muszę sobie pomóc". Szybko wystukałam w Googlach "sposoby na przyśpieszenie porodu" (chciałam rodzić naturalnie, a wizja wywoływania porodu mnie przerażała). Pięknie kilka pozycji wyskoczyło:
1. Taniec - ulubiona składanka salsy - zrobione:)
2. Spacer do tesko po owoce tropikalne
3. Koktajl z owoców tropikalnych -ananas, mango, kiwi - zrobione:)
4. Kąpiele, ruch i masaże
Zrobiłam wszystko co było możliwe i nic! No boli mnie brzuch ale tak normalnie - jak przy mocnym okresie. Nadeszła północ bóle są mocniejsze ale to chyba nie skórcze. Mąż śpi a ja siedzę na kąpie, na przemian z gorącymi kąpielami. Hmm może to skurcz? Ok włączę sobie apka liczenie czasu między skurczami. No to start... 8 minut boli, 5 minut boli, 6 minut boli... Miało być co 5 minut a tu tak dziwnie. To chyba nie to. Godzina 4:00 tak to właśnie to! Szybko dzwonie do szpitala. Jak się nazywam? Gdzie mieszkam? Nie pamiętam...ok udało się po czym Pani mówi że zadzwoni za chwilkę...Dryyn dryyn - dzwoni - i znowu to samo, tym razem po polsku i znowu głupie pytania - imię, nazwisko, adres ;) Ból jest coraz silniejszy. Pani mówi proszę się nie śpieszyć. Ok ona wie lepiej. Budzę męża i zbieramy się. Nie obeszło się oczywiście bez niespodzianek. Zaginął mi dowód a ja mam zacienie mózgu...Na szczescie w UK nie potrzebuje ID. Dojechaliśmy do szpitala. Ból nie jest taki straszny ale mam wrażenie ze dziecko zaraz mi wypadnie! Ciśnie niebywale. Niestety nie wiłam się z bólu co oznacza że na pewno nie rodzę. Położna zaprowadziła nas do pokoju, w którym będę rodzić (bardzo łady, czułam się jak w domu). Podłączyła mnie do KTG i tyle. Była godzina 7:00. Mnie boli coraz częściej a kiedy przestaje odlatuje. Wody dalej nie odeszły a położna mówi, że musi sprawdzić częstotliwość skurczy. Jeśli będą zbyt rzadko to pójdę do domu....Poszła sobie, no nie a mnie tu boli i jeszcze mam iść do domu?? Masz Skurcz co 2 minuty - powiedział mój mąż. Ja z tych emocji zaczęłam przeć! Nagle wody wybuchły a ucisk na miednice stał się coraz mocniejszy. Przyszła położna - inna bo okazało się że o 8:00 był koniec nocnej zmiany. Mowie że odeszły mi wody a ona nic nie wie bo dopiero przyszła. Podeszła do mnie....ooo widać główkę i takim sposobem o 8:06 synek znalazł się na mojej piersi:) Nasze 3 kg szczęścia. TO BYŁO NIESAMOWITE!! Aha no i jak na poród bez znieczulenia ból nie był taki straszny w moim przypadku. Pod koniec wzięłam trochę tlenu i to wszystko. Po 2-3 godzinach czułam się już całkiem normalnie. I tak się zaczęła nasza przygoda...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz