piątek, 29 stycznia 2016

Moja ciąża

Od czego by tu zacząć? Hmmm....może od początku. Więc tak...planowaliśmy z mężem powiększyć rodzinę jednak chcieliśmy dać sobie jeszcze jakieś pół roku (ciąża z zegarkiem hehe). Jednak kiedy szwagierka powiedziała że jest w ciąży w mojej głowie zaświeciła się lampeczka:) I takim oto sposobem pół roku zmieniło się w teraz:) Zresztą nie tylko mnie dopadł instynkt macierzyński. Rol 2015 powinien zostać uznany za najbardziej płodny rok:). "Baby boom" trwa w Wielkiej Brytanii już od 2013 roku kiedy to urodziło się 813,2 tyś dzieci, najwięcej od 40 lat!
Już w pierwszym miesiącu ciąży dowiedziałam się, że do kuzynki również przyleci bocian;) i do Pani w sklepie, i do 3 dziewczyn w mojej firmie, do kilku koleżanek eh....:) Po prostu niesamowite. To się nazywa zbiorowe myślenie:)
Wracajmy jednak do tematu...oczywiście zrobiłam milion testów ciążowych (najlepsze okazały się te najtańsze - nie warto przepłacać), niestety nie jestem zbyt cierpliwą osóbką. Na wszelki wypadek wybrałam się o polskiego ginekologa, który potwierdził że jestem w ciąży. To była bardzo szczęśliwa chwila naszym życiu...:D A teraz tule mojego synka w ramionach i trudy  tych szalonych 9 miesięcy odeszły w niepamięć...Spoko cool, jednak i tak wam wszystko opowiem.
1 miesiąc - bez zmian, chociaż chwila moje piersi są jakieś nie swoje
2 miesiąc - ale fajnie jestem w ciąży:) "kochanie, niedobrze mi..."-początek codziennych mdłości
3  miesiąc - znowu mdłości, zgagaaaaa
4 i 5 miesiąc - drugi trymestr - czas kiedy przyszła mama wygląda kwitnąco a niemiłe objawy przechodzą hmmmm...W mojej wersji czas kiedy moc zmysłu węchu sięga zenitu,  więcej zgagi a mdłości nie ustępują.
6 miesiąc - brzuszek robi się wyrazniejszy, przytyłam zaledwie 2 kg. Podobno przy nadwadze tyje się do 7 kg więc bez obaw. Mdłości i zgaga trwają ale nie skromnie przyznam wyglądam kwitnąco a energia mnie nie opuszcza.

Jedziemy do polski:)
7 miesiąc - Witaj domku! Truskaweczki, kuchnia mamy mmm apetyt powrócił, mdłości minęły. Wytańcowałam się na weselichu...a po kochane Bieszczady:)
8 miesiąc - teraz to mnie wydeło wow, ale o dziwo nigdy nie czułam się tak dobrze w swoim ciele, mimo iż nie widzę swoich ud a ubranie skarpetki to wyższa szkoła jazdy. Mdłości powoli wracają...Nic mi się nie chce...choć mam siły za dwóch.

9 miesiąc - wielkie oczekiwanie. Urlop czas zacząć....ale nudy a tu ruszyć się ciężko. Obejrzanych filmów milion. Bardzo produktywnie spędzam czas na fejsiku, YouTube i przy serjalikach. A ja czekam i czekam....
11 dni po terminie....no nie mogę na szczęście mam YouTube - klik klik "jak przyśpieszyć porod" 
a) taniec
b) koktajl z owoców tropikalnych
c) relaksująca kąpiel itp;)
Zadziałało 00:00 hmm boli to chyba to (aby się upewnić ściągnęłam apka na telefon liczącego czas między skurczami - polecam). No boli ale czy to to? Tak to to!!! Ale co się będę śpieszyć...no dobra dzwonie do szpitala. Masakra, nagle skurcze się nasiliły a tu każą mi nazwisko podać i to jeszcze po angielsku! Chwila przecież nazwisko i tak mam polskie;) Kochanie jedziemyyyy!!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz